• Wspomnienia G.Kanarka

        • Wspomnienia pana Gerarda Kanarka

           

          Próbując sobie przypomnieć cokolwiek z najwcześniejszych lat mojej nauki w Szkole Podstawowej w Pomierzynie, wygrzebuję z pamięci niemal wyłącznie pojedyncze obrazy zdarzeń i ludzi, nieskładające się w jedną, spójną całość. Być może wynika to z faktu, że w szkole w Pomierzynie pojawiłem się dopiero pod koniec trzeciej klasy, zaś moje wspomnienia z tego okresu są podzielone hojnie między kilka innych szkół podstawowych.

          Co ciekawe, moje reminiscencje z czasów tylko o kilka lat późniejszej szkoły średniej są bardzo świeże, wręcz dotykalne. Niemniej, te nieliczne, wynajdywane w mojej pamięci strzępy „podstawówkowej egzystencji z czasów Pomierzyna” dają obraz bardzo różnorodny i wymykający się jednoznacznej ocenie.

          Zaskakująco wyraźnie i ciepło pamiętam Pana Stanisława Labudę, mojego nauczyciela chemii i fizyki, a także wychowawcę w ostatniej, ósmej klasie. W mojej pamięci pozostał jako nauczyciel surowy i wymagający, ale także bardzo sprawiedliwy. Pana Stanisława charakteryzował niesamowity talent do tłumaczenia najbardziej zawiłych zagadnień w sposób absolutnie prosty i odwołujący się do problemów spotykanych w codziennym życiu. Posiadał także ogromną wiedzę przyrodniczą: to zapewne w jakiś sposób dzięki jego uzdolnieniom dydaktycznym, zainteresowałem się jeszcze bliżej biologią i chemią, co ukierunkowało w efekcie mój wybór szkoły średniej i późniejszych studiów. Bardzo dobrze pamiętam także prace w sadzie i ogrodzie szkolnym, co nawet dosyć lubiłem.

          Trudno natomiast było mi wykrzesać z siebie entuzjazm dla prac polowych w większej skali, do których byliśmy w tym czasie także angażowani; mój sceptycyzm w tej kwestii nie wynikał jednak zdecydowanie z lenistwa, co raczej z mojej niepohamowanej dzikiej fantazji i skłonności do skandalicznych wybryków podczas tego typu akcji, czego nie raz ponosiłem bolesne konsekwencje.

          Doskonale pamiętam także swoje nieustanne utarczki z polonistką, Panią Marią Roztocką która załamywała ręce nad moim charakterem pisma. Niestety, tutaj sytuacja była zdecydowanie bardziej złożona, bo katastrofalny pod względem estetycznym charakter pisma idealnie łączył się z moją pasją do książek, łatwością formułowania myśli i przelewania ich na papier, dobrą znajomością gramatyki oraz zasad ortograficznych i interpunkcyjnych. Po latach, oceniając swój charakter pisma mogę określić rezultat tych zmagań jako remis ze wskazaniem. Tajemnicą niech pozostanie na kogo…

          Nie sposób nie wspomnieć też o życiowych realiach tamtych czasów, trudnych do zrozumienia dla dzisiejszej młodzieży. Podróże do szkoły na pokładzie przyczepy zaczepianej do traktora, zmiany systemu politycznego, które doprowadziły do totalnie bezsensownego upadku Państwowych Gospodarstw Rolnych i nędzy setek tysięcy ludzi. Paradoksalnie, z perspektywy czasu wszystko to stanowiło dla mnie (i stanowi zresztą do dzisiaj) zdecydowanie pozytywny bagaż doświadczeń pozwalający na rozwój swoich zainteresowań i późniejszej ścieżki zawodowej bez żadnych kompleksów.

          Szkoła Podstawowa w Pomierzynie stanowiła dla mnie pierwszą szkołę życia, jedyną i unikalną w swoim charakterze. Podczas swoich studiów wyższych i późniejszej pracy naukowej wielokrotnie współpracowałem z ludźmi z różnych stron naszego globu, często absolwentami elitarnych szkół średnich i wyższych i przekonywałem się, że najbardziej zdeterminowani, efektywni i najbardziej wartościowi jako jednostki byli właśnie ci ze zmarginalizowanych, małych środowisk położonych na uboczu zapatrzonego w siebie świata.

          Jestem przekonany, że to właśnie Szkoła Podstawowa w Pomierzynie dała mi ogromny potencjał i już tylko ode mnie zależało, czy i jak go potem wykorzystałem.

           

           

                                                                                                                   

           

  • Nasze media społecznościowe

    • Logowanie